10 kwietnia 2018

[182] Wolność przychodzi powoli* – „Dziewczyna o siedmiu imionach”


Tematyka Korei Północnej od pewnego czasu w dziwny sposób mnie fascynuje. Z zaciekawieniem sięgam po kolejne książki opowiadające o tym kraju, z przyjemnością szukam kolejnych tytułów. Mimo wszystko jest to fascynacja podszyta niepokojem. Bo to, co dzieje się w Korei Północnej, nie powinno mieć miejsca. Dzisiaj będzie o dziewczynie, która uciekła spod reżimu Kimów i wykazując się ogromną odwagą, wywalczyła sobie wolność.


Hyesan jest małym miasteczkiem położonym w Korei Północnej tuż przy granicy z Chinami. W tym miejscu znajduje się także szlak ucieczki Koreańczyków – granicę wyznacza płytka i wąska rzeka. Mimo że jest patrolowana, wielu Koreańczyków z Północy decyduje się na próbę przejścia do Chin. Właśnie tam mieszkała Hyeonseo. Pochodziła z dość dobrej rodziny, a więc wiele problemów, które spotykają tych gorzej usytuowanych, nigdy jej nie dotknęło. Mimo wszystko im była starsza, tym coraz częściej zastanawiała się nad sytuacją swojego kraju. W końcu, tuż przed osiemnastymi urodzinami, uciekła do Chin. Miało jej nie być kilka dni, ale nie wróciła już nigdy. Od tamtej pory walczyła o wolność zarówno swoją, jak i swoich bliskich.

Cudzoziemcom bardzo trudno jest zrozumieć, jakim problemem dla Koreańczyków z Północy jest zaakceptowanie faktu, że reżim Kimów jest nie tylko bardzo zły, lecz także na wskroś niewłaściwy. Życie w tym kraju pod wieloma względami nie różni się od życia, jakie ludzie wiodą gdzie indziej – martwimy się o pieniądze, cieszymy z dzieci, pijemy zbyt wiele i drżymy o karierę zawodową. Jedyne, czego nie robimy, to nie kwestionujemy wyroków Partii, bo to może prowadzić do bardzo poważnych konsekwencji. Koreańczycy, którzy nigdy nie opuszczali Północy, nie myślą krytycznie o reżimie, bo nie mają porównania – czy to z poprzednimi rządami, z różną polityką czy z tym, co dzieje się w świecie zewnętrznym.

Książka ta jest nie tylko opowieścią o ucieczce, lecz także swego rodzaju autobiografią. Autorka zaczyna od wprowadzenia czytelnika w swoją rodzinę, a także w realia panujące w Korei Północnej. Spora część „Dziewczyny o siedmiu imionach” to wspomnienia z dzieciństwa i historia rodziny Hyeonseo Lee. Takie nakreślenie sytuacji pozwala czytelnikowi zrozumieć sposób myślenia zarówno samej autorki, jak i wszystkich Koreańczyków, a także lepiej wczuć się w ich wybory. Hyeonseo pokazuje życie, jakie wiodła do momentu ucieczki – powoli prowadzi czytelnika po kraju, o którym mówiono, że jest rajem na ziemi, gdy tymczasem popadał on w coraz większą nędzę. Autorka przedstawia też stopniowe zmienianie się jej światopoglądu, to, jak coraz bardziej otwierały jej się oczy, jak coraz lepiej widziała, czym tak naprawdę jest Korea Północna. Bardzo dobrze tłumaczy także to, dlaczego Koreańczycy z Północy się nie buntują, tylko biernie poddają panowaniu Kimów. Tak więc oprócz tego, że bezsprzecznie „Dziewczyna o siedmiu imionach” jest książką autobiograficzną, jest to także publikacja objaśniająca, jak tak naprawdę wygląda życie w Korei Północnej i, można powiedzieć, „tłumacząca” Koreańczyków. Trudno nam zrozumieć – i nie jest to nic złego – dlaczego sytuacja w tym kraju wygląda właśnie w ten sposób. Często niesprawiedliwie oceniamy Koreańczyków. Tymczasem różnic pomiędzy naszą a ich sytuacją jest tak dużo, że nie jesteśmy w stanie postawić się na ich miejscu. Książka Hyeonseo Lee pozwala choć trochę wniknąć w umysły Koreańczyków z Północy.

Aby wiedzieć, że ktoś łamie twoje prawa, albo że ty łamiesz czyjś prawa, musisz najpierw wiedzieć, że w ogóle je masz, musisz je znać.

Historia ucieczki Hyeonseo Lee jest wstrząsająca. Tak jak w tytule tej recenzji, który jest także tytułem jednego z rozdziałów – wolność Hyeonseo przychodzi powoli. Dziewczyna musi pokonać wiele przeciwności losu, stawić czoło wielu zagrożeniom i wykazać się ogromną dozą odwagi. Faktycznie siedem razy zmieniała imię, musiała ukrywać się pod kolejnymi tożsamościami, a wszystko to, by przetrwać, ponieważ złapanie na nielegalnym pobycie w Chinach, do których uciekła, wiąże się z przymusowym powrotem do Korei Północnej, a tam – jeśli nie ze śmiercią, to z obozem pracy. Dodatkowo sprawę komplikuje fakt, że w Korei Północnej została jej rodzina, mama i brat, którzy ze względu na jej ucieczkę także mogli mieć problemy, a których Hyeonseo przecież chciała mieć przy sobie.




Hyeonseo Lee dołączyła do poznanej przeze mnie wcześniej Yeonmi Park jako kolejna osoba, której udało się uciec z Korei Północnej po nowe, lepsze życie. Historie ludzi, którzy wyrwali się ze szponów reżimu, choć w gruncie rzeczy bardzo podobne, niezmiennie wzbudzają we mnie szeroką gamę emocji – od strachu i smutku, przez nadzieję, aż po radość. Gdyby Hyeonseo Lee się nie udało, nie byłoby tej książki, a jednak gdy opisywała kolejne etapy swojej ucieczki, kolejne kłopoty i próby ocalenia swojej rodziny, cały czas tlił się we mnie niepokój o jej losy. W tej chwili Hyeonseo udziela się w walce o prawa człowieka w Korei Północnej, ma także nadzieję na zjednoczenie obu Korei. Z całego serca życzę jej, aby jej marzenie się spełniło i mogła wrócić do swojej ojczyzny. A Wam polecam „Dziewczynę o siedmiu imionach” – to niezwykle poruszająca historia o walce o to, na co zasługuje każdy człowiek na świecie.

*Tytuł jednego z rozdziałów (50).


Informacje o książce:
Autor: Hyeonseo Lee, David John
Tytuł oryginalny: The Girl With Seven Names
Ilość stron: 520
Literatura: amerykańska, koreańska
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Moja ocena: 9/10

A za pożyczenie książki dziękuję Martynie! ♥

12 komentarzy:

  1. Prawie nic nie wiem o codzienności w Korei Północnej. Z przyjemnością sama przeczytałabym taką sygestywną i mądrą historię niezwykłej dziewczyny. Bo jak do tego doszło, co konkretnie na nią wpłynęło, że w tak młodym wieku popełniła tak świadomą decyzję?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie to decyzja była mało świadoma, bo ona chciała wrócić po kilku dniach. Ale jeśli się już wyjdzie z Korei, to nie ma do niej powrotu... Niemniej polecam tę książkę, mam nadzieję, że Ciebie też usatysfakcjonuje. :)

      Usuń
  2. Czasami warto sięgnąć po książki, które czegoś nas nauczą i pokażą świat, którego nie znamy. Lubię Koreę i Japonię, więc mogłabym dać książce szansę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Też lubię te „okolice”, więc z chęcią sięgam po książki dotyczące kultury tych państw. :)

      Usuń
  3. Chętnie zapoznam się z losami autorki i sięgnę po tę książkę. Zainteresowała mnie ta pozycja. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mi też się bardzo podobała. <3 I strasznie lekko się czytało.
    No i nareszcie doczekałam się tej recenzji! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Również interesują mnie książki opowiadające o życiu w Korei Północnej oraz o ludziach, którzy wykazali się odwagą i zdecydowali na ucieczkę. Wydaje mi się, że rozumiem z jakich powodów mieszkańcy Korei Północnej nie buntują się, dlaczego taka myśl nie przychodzi im do głowy albo zostaje z miejsca odrzucona, ale i tak chętnie poznam tę publikację.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po trzech książkach na ten temat wydaje mi się, że też już wiem. Kiedyś miałam w głowie taki obraz Korei Północnej, że to zamknięte całkowicie państwo, nie da się ani wejść, ani wyjść, że ludzie żyją tam jak w bańce, nie wiedząc o świecie z zewnątrz itd. To nie do końca tak jest, nie wszędzie, nie w każdej warstwie społecznej. Tak że bardzo polecam tę publikację, jeśli jeszcze nie czytałaś. :)

      Usuń
  6. Mam tę książkę na półce. Interesuje mnie ta tematyka, więc mam nadzieję,ze wkrótce sięgnę!

    OdpowiedzUsuń