8 marca 2018

#124 Literacki Dzień Kobiet: 4 fikcyjne postaci żeńskie, które uwielbiam i 2 prawdziwe kobiety, które podziwiam


W dzisiejszym poście przedstawię Wam łącznie sześć kobiet, które z jakichś powodów bardzo lubię. O wszystkich przeczytacie w książkach – dwie z nich są jak najbardziej realne, stąd podział na beletrystykę i literaturę faktu. Zapraszam! 
No i wszystkiego najlepszego dla wszystkich pań w dniu naszego święta!




Kolejność alfabetyczna – nie ma znaczenia, jeśli chodzi o to, którą postać lubię bardziej, a którą mniej.

Beletrystyka

Klara Allen

Zdjęcie za: Movie ScreenShots
Klara Allen, czyli jedna z pobocznych, ale dość ważnych bohaterek Na południe od Brazos (recenzja), jest jedną z tych postaci, o których chciałoby się przeczytać więcej (być może w kolejnych częściach jeszcze się pojawia, niestety jak na razie nie zostały one przetłumaczone na język polski). Jak na swoje czasy jest bohaterką dość niezwykłą – to dobrze wykształcona kobieta, mądra, zaradna życiowo. Spotkało ją wiele złego w życiu (w sferze rodzinnej – nie będę spoilerować, ale powiedzmy, że spadło na nią wiele nieszczęść, po których niektórzy nigdy by się nie pozbierali), a mimo wszystko Klara daje sobie radę (choć łatwo jej nie jest). Ma też w sobie coś, co określiłabym jako szlachetność – jej codzienne życie nie jest w żadnym aspekcie niezwykłe (powiedziałabym nawet, że żyje dość biednie), ale jej sposób bycia sprawia, że postrzega się ją jako osobę, która równie dobrze mogłaby pochodzić z jakiejś wyższej warstwy społecznej. W dodatku Klara zaimponowała mi tym, że potrafiła oddzielić emocje od rozumu i pójść za głosem rozsądku, choć serce podpowiadało co innego. O co dokładnie chodzi, tego Wam nie powiem – musicie przeczytać Na południe od Brazos.


Claire Beauchamp Randall Frazer
Zdjęcie za: W Network
Nazwisko równie skomplikowane, co historia tej pani. Jestem dopiero po dwóch tomach serii Obca, więc moje spojrzenie na tę postać jest niepełne, niemniej na razie Claire wydaje mi się ciekawa z wielu względów. Przede wszystkim imponuje mi jej odwaga – okazywana w codziennym życiu, którego musiała się nauczyć, gdy przeniosła się o dwieście lat wstecz, oraz w walce o swoją miłość, zarówno w zmaganiach z samym Jamiem i sobą, jak i w dużo bardziej poważnych starciach (których oczywiście Wam nie zdradzę) z ludźmi życzącymi im źle. Lubię w niej także pewność siebie i błyskotliwość. Ale przede wszystkim Claire jest dla mnie Kobietą przez duże „K” – zapewne bardziej za sprawą serialu niż książki (choć i w niej tego nie brakuje) Claire wydaje mi się niezwykle zmysłowa, w taki piękny, subtelny i właśnie pewny siebie sposób. 
Milena Hauer
Zdjęcie moje, aczkolwiek mam nadzieję, że niedługo Monika Hauer zyska jakąś twarz, skoro ponoć powstaje serial. :P

Niektórych to może zdziwić. W końcu Milena Hauer teoretycznie jest postacią drugoplanową. Czy tak jest faktycznie, można byłoby się sprzeczać (bo czy Hauerów można w ogóle rozpatrywać osobno?). Poza tym trzeba mieć chyba nie po kolei w głowie, żeby pałać do niej sympatią. I rzeczywiście, raczej trudno powiedzieć, że Milenę lubię; jeśli już, to raczej jest to inny rodzaj lubienia. Podoba mi się pomysł Mroza na tę postać, jest jedną z najbardziej zapadających w pamięć, jakie stworzył. Milena jest przebiegła, błyskotliwa i inteligentna – i te wszystkie cechy znakomicie wykorzystuje do jedynego, co tak naprawdę w życiu lubi, czyli gierek politycznych. Jej rzeczowość i skupienie się na dążeniu do celu są często uwydatnione aż do przesady, niemniej jest to z pewnością ogromnie ciekawa osobowość, zupełnie inna, wyrazista i oryginalna. Najlepiej wypada w połączeniu z Patrykiem, swoim mężem, a najciekawsze w tej parze jest to, że są bardziej politycznymi partnerami, a nie małżeństwem – w ogóle się nie kochają, jedno drugiego nie pociąga, po prostu żyją pod jednym dachem, a razem są tylko wtedy, gdy chodzi o politykę. 

Lisbeth Salander

Zdjęcie za: Den of Geek

Lisbeth była pierwszą kobiecą postacią, która szczególnie zapadła mi w pamięć, jeśli chodzi o książki w ogóle. Mimo że Millennium czytałam całe wieki temu (pierwszy tom już prawie siedem lat temu! – zdecydowanie czas na reread), to zawsze, gdy mam wybrać swoją ulubioną książkową bohaterkę, wybieram Lisbeth. Trudno mi nawet powiedzieć, za co tak ją lubię, w końcu dziewczyna jest okropnie pogubiona życiowo, często wydaje się nie mieć skrupułów, bywa okrutna – a jednak Lisbeth ma też drugą twarz, schowaną za ekscentrycznym ubiorem, makijażem i stylem bycia, i to chyba ujmuje mnie w niej najbardziej. Zgrywa twardzielkę, ale szybko okazuje się, że w środku jest pełną emocji dziewczyną, którą po prostu spotkało wiele złego ze strony innych ludzi, przez co teraz ma problem z tym, by zaufać komukolwiek i żyć nieco normalniej. Ta dwoistość jej natury intryguje mnie najbardziej i jednocześnie sprawia, że pałam do Lisbeth sympatią. A na zdjęciu jedyna prawilna odtwórczyni roli Lisbeth, Noomi Rapace, ze szwedzkiej wersji trylogii Millennium (jedynej dobrej, amerykańskiej nie uznaję :P).

Literatura faktu


Hyeonseo Lee i Yeonmi Park

Nie chciałam wstawiać ich zdjęć, ale gdy klikniecie poniżej w ich imiona i nazwiska, to przejdziecie do ich stron na Facebooku.

Jako że ostatnio temat północnokoreański jest mi bliski, nie mogłabym pominąć dwóch kobiet, które wzbudzają mój wielki podziw. Mowa o dwóch Koreankach z Północy, którym udało się uciec z kraju i rozpocząć nowe, lepsze życie poza jego granicami, Hyeonseo Lee i Yeonmi Park. Historie obu tych kobiet wywołały we mnie szeroką gamę emocji – od współczucia, przez strach i smutek, aż po radość i nadzieję. Moim zdaniem dokonały wielkiej rzeczy – wyrwały się z tego strasznego miejsca, jakim jest Korea Północna, pomogły w tym także swoim bliskim, w dodatku teraz angażują się w walkę o wolność dla pozostałych obywateli Korei Północnej. Ucieczka wymagała od nich sporo odwagi, w końcu na szali stawiały życia swoje i swoich krewnych, a także determinacji i siły, zarówno tej fizycznej, jak i psychicznej (tej chyba nawet bardziej). Zwłaszcza historia Yeonmi Park wbiła mnie w fotel, ponieważ w momencie ucieczki, Yeonmi miała zaledwie 14 lat (Hyeonseo uciekła jako niespełna osiemnastolatka). 

I to już wszystkie postaci kobiece, na które chciałam dziś zwrócić uwagę. Które z nich znacie? Które również lubicie? Kogo umieścilibyście w takim zestawieniu?

11 komentarzy:

  1. Ja od Mroza pokochałam Chyłkę i Dominikę Wadryś-Hansen, ale jak wspomniałaś o Milenie Hauer, to przyznałam Ci rację ;) To rzeczywiście interesująca postać! :D
    Pozdrawiam serdecznie! :* Dolina Książek ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyłka też jest okej, ale jak dla mnie zbyt... ekscentryczna. Czasami ociera się o nierealność. :P Co do Wadryś-Hansen, to nawet za bardzo jej nie pamiętam... D: Milenka rządzi! :D

      Usuń
  2. O nie, chyba nie mam takich bohaterek. Za dużo siedzę w literaturze dawnej, które utrudnia polubienie swoich bohaterów, a kobiet w szczególności. Ale zawsze lubiłam Oleńkę Billewiczównę, bo ogarniała życie. Potem miałam fazę na lubienie ludzi, którzy nie ogarniają, i mam ją do teraz, więc raczej nie imponują mi ludzie waleczni, dzielni i zwalczający przeciwności losu :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z literatury dawnej to z kolei mnie nikt nie przychodzi do głowy, chyba jeszcze nie trafiłam na taką postać. :D

      Usuń
  3. Znam tę przedostatnią książkę. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taa, z okładki. xD Czytaj, a nie! <3

      Usuń
    2. Mam kilka książek przed tą w kolejce, a czasu brak, żeby się zabrać. Ale skoro jest taka dobra, to przerzucę ja kilka stanowisk wyżej na liście. :D

      Usuń
  4. Z wymienionych literackich postaci znam tylko Lisbeth i przyznam, że nie przepadam za nią, ale doceniam jej niezależność i umiejętności. Historii akurat tych Koreanek nie znam, ale zamierzam nadrobić, bo tematyka mocno mną wstrząsnęła po lekturze reportażu "Światu nie mamy czego zazdrościć". Życie w Korei Północnej jest wprost nie do zniesienia, a ucieczka to misja niemal samobójcza, więc wielkie brawa dla osób, które mimo tego walczą o wolność.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, Lisbeth jest... dość specyficzną osobą. :D
      Mam ten reportaż w planach, na pewno na ten rok (dziwnie to brzmi w marcu, ale takie jest życie książkoholika xD). A te dwie, które się tu pojawiły, bardzo polecam. :)

      Usuń
  5. Pierwszej bohaterki nie znam i nie słyszałam o niej za dużo. Może czas to zmienić.
    Za to już Claire z "Obcej" jest mi znana. Widziałam kilka odcinków serialu i muszę przyznać, że odwagi Claire nie brakuje. Oglądanie serialu jednak sobie odpuściłam, bo stwierdziłam, że najpierw muszę wziąć się za książki.
    Pozostałych pań niestety nie kojarzę, chociaż niedługo planuję poznać Milenę Hauer.
    Pozdrawiam ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie książki najpierw! Chociaż powiem Ci, że serial troszeczkę się różni, może nie tyle wydarzeniami, co chronologią ukazywania tych wydarzeń (tu zwłaszcza 2 sezon). Niemniej oba, i książki, i serial, są warte uwagi. :D

      Usuń