13 grudnia 2015

[44] Skąd ten fenomen? – „Kolor magii”

Autor: Terry Pratchett
Ilość stron: 208
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Seria: Świat Dysku (tom 1)
Język oryginału: angielski




Terry Pratchett to urodzony w 1948 roku brytyjski pisarz tworzący powieści fantasy oraz science fiction. Zadebiutował w 1971 roku książką pt. „Dywan”. Znany jest głównie z cyklu o Świecie Dysku, który otwiera powieść „Kolor magii”. W 1998 Terry Pratchett został odznaczony Orderem Imperium Brytyjskiego, w 2008 otrzymał tytuł honorowy „sir”. Pisarz zmarł 12 marca 2015 roku.

Do Świata Dysku przybywa pierwszy w historii turysta – Dwukwiat. Jego przewodnikiem przez zupełny przypadek zostaje mag-nieudacznik, Rincewind. Oprowadzanie gościa po świecie w kształcie dysku, utrzymywanym przez cztery słonie stojące na skorupie żółwia płynącego przez wszechświat, okazuje się dla nich przeżyciem pełnym niebezpiecznych i zaskakujących przygód.

„Kolor magii”, książka zaledwie dwustu stronicowa, okazał się dla mnie prawdziwym wyzwaniem. Trudno nie docenić kunsztu Terry'ego Pratchetta i przejść obojętnie obok świadectwa tak niesamowitej wyobraźni, dlatego o tyle trudniej napisać niepochlebną recenzję. I nie narazić się przy tym tak wielu fanom.

Książka otwierająca cykl to z pewnością znakomite ukazanie oryginalnego, wielobarwnego i zupełnie alogicznego, a przez to bardzo zabawnego świata. Pratchettowi nie można na pewno zarzucić sztampowości. Wymyślenie tak niekonwencjonalnego uniwersum musiało być robotą genialnego, niezwykle plastycznego umysłu. Jednak nieszablonowy świat to nie wszystko. Tym, co między innymi utrudniało mi odbiór „Koloru magii” i wciągnięcie się w Świat Dysku, było ciągłe poczucie czytania bajki, raczej z rodzaju tych przeznaczonych dla najmłodszych. Przestrzeń stworzona przez Pratchetta wydaje mi się nazbyt udziwniona i wykraczająca poza realizm, tak jak to często ma miejsce w przypadku bajek.

Fabuła także pozostawia wiele do życzenia. „Kolor magii” to zlepek króciutkich „rozdziałów” (nie są one nazwane tak wprost, ale widać wyraźny podział na odrębne fragmenty), które razem może i łączą się w związki przyczynowo-skutkowe, ale połączenia te są bardzo chaotyczne i przypominają bardziej ujęcia pewnych krótkich chwil, aniżeli akcję biegnącą w linii prostej i zmierzającą do celu. W efekcie „Kolor magii” to powieść, w której dzieje się bardzo dużo, ale niewiele z tego wynika. Brak jednoznacznej fabuły i jasno określonego celu, do którego prowadzą czytelnika opisywane wydarzenia, sprawiają, że zaledwie dwieście stron dłuży się okropnie i jedyną siłą, która, przynajmniej na początku, zachęca do dalszego czytania, jest nadzieja, że jeszcze wydarzy się coś zaskakującego. Jeśli za zawiązanie akcji można uznać pojawienie się Dwukwiata i zobowiązanie się Rincewinda jako jego przewodnika, to trudno odnaleźć tu jakikolwiek punkt kulminacyjny, a już tym bardziej rozwiązanie akcji. Bohaterowie „Koloru magii” miotani są z kąta w kąt, a przy kolejnej „niebezpiecznej, zagrażającej życiu” przygodzie, odczuwa się jedynie obojętność.

Mimo że to Rincewind, Dwukwiat i jego wykonany z myślącej gruszy, jak najbardziej żywy Bagaż są w „Kolorze magii” głównymi postaciami, to najciekawiej wypadają te poboczne. Moją największą sympatię zyskała sobie Śmierć, wypowiadająca się w specyficzny sposób – drukowanymi literami, z pominięciem pauzy rozpoczynającej dialog – i będąca nowym, świeżym wyobrażeniem o sile zabierającej ludzi (i nie tylko) do zaświatów. Ponadto „Kolor magii” to swoiste pomieszanie z poplątaniem – obok magów występują smoki, trolle, nie do końca zmarli ludzie, driady i inne magiczne, fantastyczne stworzenia.

Doceniam oryginalność powieści Pratchetta, ale nie obiecuję, że dam mu kolejną szansę, ponieważ było to moje drugie spotkanie z jego twórczością – drugie równe (albo i bardziej) nieudane. Słyszałam, że późniejsze części cyklu są lepsze, ale na razie nie jestem przekonana. Sądzę, że nie pozbędę się wrażenia infantylności, a konstrukcja fabuły pozostanie podobna. Ale jeżeli się mylę – zawsze możecie próbować mnie przekonać. Cykl Świata Dysku ma dużą rzeszę fanów, więc coś musi w nim być, prawda?
Ocena: 3/10

4 komentarze:

  1. Lubie takie własnie oryginalne powieści, ale niestety urywane wątki kompletnie nie są dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chodzi o urwane wątki, ale o chaos, jaki panuje. I to ciągłe pytanie "ale do czego to wszystko zmierza?", na które właściwie nie znajduje się odpowiedzi...

      Usuń
  2. Nienienienie. Najgorsze co można zrobić to zacząć Pratchetta od pierwszych książek... O wiele lepiej sięgnąć po Morta, Trzy wiedźmy czy Straż! Straż! Ja sama uwielbiam Pratchetta, ale ta książka jest dla mnie ciężkostrawna, wiec nie dziwię się, że komuś nieobytemu z jego twórczością się nie spodobała. Ale warto dać mu kolejną szansę. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, milion osób mi już mówiło, że źle! Ale ja nie lubię czytać nie po kolei. :/ Być może kiedyś jeszcze wrócę, ale w bardzo dalekiej przyszłości, na razie jestem zniechęcona, zwłaszcza, że to już drugi raz. Może ja po prostu nie lubię książek tego typu. :P

      Usuń